Kiedy 6 stycznia przeczytałam pierwsze zdania wpisu na FB Cafe La Ruina i Raj, to aż przystanęłam. Zostawiłam na boku codzinny pęd i zacząłam czytać. Ale jak to ostatni raz na Śródce? Mistrzowie narracji i trzymania w napięciu. Już prawie obgryzjąc paznokcie ze zdenerwowania okazuje się, że będą, że zostają w Poznaniu. Będzie zmiana miejsca!
Cafe La Ruina i Raj – pierwsze starcie
Nie pamiętam dokładnie kiedy po raz pierwszy pojawiłam się w tym miejscu. Było to jeszcze w momencie, kiedy istaniała tylko La Ruina. Wyciągnęłyśmy na spacer rodziców i sernik, o których już wtedy “mówiło się na mieście” 😉 Wtedy po raz pierwszy spóbowałam sernik (pamiętam, że oblany był czekoladą) z wetkniętym w niego widelcem i było pozamiatane. Czy jest najlepszy? Tego nie wiem, bo wszystkich na świecie jeszcze nie próbowałam 😉 ale na pewno jest tak dobry, że warto na niego wracać. Szczególnie, że z każdą wizytą może nas zaskoczyć inna jego odsłona.
Kiedy więc usłyszałam o przenosinach, nie pozostało nic innego, jak zjeść sernik jeszcze w starej lokalizacji. Na pewno nie mogę nazwać się stałym bywalcem, bo chyba poza kuchnią mamy, nigdzie nim nie jestem. Bywam jednak na tyle często by bez zastanowienia podać to miejsce, kiedy ktoś mi się pyta o fajną kawiarnię w mieście (choć wiem, że to już nie tylko kawiarnia).
Lutowa wyprawa
Kiedy po pięcio kilometrowym spacerze dotarliśmy na miejsce z wyostrzonym apetytem byliśmy gotowi na dopieszczanie kubków smakowych. Specjalnie wzięłam ze sobą Małża Mego, żeby mieć wymówkę dla spróbowania nie jednego, a dwóch serników. Niestety nastąpiło rozczarowanie, bo jeden z dostępnych był z bananem (a jest to jedyny owoc, z tych które do tej pory jadłam, którego szczerze nie cierpię), na szczęście drugi limonkowy uratował sprawę. Tym samym mam również powód, że zawitać tam jeszcze raz w marcu. Do picia skusiłam się na kawę po marokańsku (jeżeli dobrze pamiętam to jest z kardamonem i wodą różaną). Bardzo smaczna, ale dla mnie raczej nie jako kawa na codzień.
Pod względem kawowym i sernikiem do kawy dla mnie strzał w dziesiątkę. Nie umiem się wypowiedzieć na temat dostępnych tam dań bo jeszcze nie próbowałam, ale wyglądają bardzo smakowicie. W Cafe La Ruina i Raj parzone są kawy speciality za pomocą kilku różnych metod. A także znaleźć możemy takie smaczki jak kawa po wietnamsku, czy marokańsku, o które raczej trudno w innych miejscach. Dla mniej kawowych ludzi też się coś znajdzie, jest herbata po marokańsku, jest kakao, oranżada też się znajdzie.
Kolejną fajną rzeczą są dostępne w lokalu albumy autorstwa właścicieli, Moniki i Jana. Jeden to “Lubię”, drugi “Ameryka”. Warto, pomiędzy jednym a drugim łykiem kawy na chwilę zanurzyć się w lekturze. A jak nam się bardzo spodoba, to zakupić też można 🙂
Jeszcze chwilę mogłabym pozachwalać to miejsce, piękne fotografie na ścianach i przyjazną atmosferę. Jednak lepszym pomysłem, będzie zaplanowanie do końca marca wypadu na poznańską Śródkę, żeby się o tym przekonać na własnej skórze.
Informacje
Adres (do 31.03.2019): Poznań, Śródka 3