SzydełkowanieŻyciowo

Krzyżujemy, czyli moje początki rękodzieła

Opublikowano:

Rękodzieło od zawsze przewijało się w mojej rodzinie. Druty i kłębki wełny, a także mulina i wzory krzyżykowe były obecne wokół mnie od najmłodszych moich lata. Jak jednak większość młodocianych buntowników nie od początku je doceniałam.

Początki rękodzieła

Mama opanowała druty, ale bardzo dobrze radziła sobie również z haftem krzyżykowym, robiła to jednak zawsze dodatkowo, już po ogarnięciu całej naszej ferajny. Kolejną inspiracją jest moja ciocia, w której zgromadziła się cała kumulacja talentów. Jako nie za duża istota pamiętam jej rozłożony misterny haft richelieu. Do teraz jej życie nierozłącznie wiąże się ze sztuką i rękodziełem. Przepiękne obrazy, cuda z gliny oraz szyte lalki, misie i inne cudaki zachwycają swoim pięknem.

 

 

Wychowując się w takim otoczeniu, rękodzieło przenika do krwiobiegu niezauważenie. Kiedyś kiedy robótka mamy była rozłożona, zaintrygowało mnie to i mama zaczęła mi tłumaczyć na czym to polega. Stwierdziłam, że to w sumie nic trudnego i postanowiłam spróbować. Zupełnie nie pamiętam, co powstało jako pierwsze, na pewno nie był to zbyt skomplikowany wzór, ale przez lata nazbierała się spora ich ilość. Niektóre do teraz dumnie wiszą na ścianach i przypominają o godzinach spędzonych nad nimi. Inne chwilowo są w kartonie i czekają, aż przyjdzie na nie czas. Kilka nadal leży rozpoczętych, ponieważ zabrakło zapału, na pewno doczekają się wykończenia, ale jeszcze nie teraz. No i zdecydowana większość wylądowała na ścianach, lodówkach lub w innych domowych zakamarkach, a teraz być może już i w pudłach, wszystkich tych którzy dostali je w prezencie.

Prezenty od serca

Wtedy nauczyłam się również, że prezenty zrobione własnoręcznie mają dla obdarowanych duże znaczenie. Mówią też moim zdaniem dużo o zaangażowaniu osoby, która taki podarek wręcza, nawet jeżeli jest to tylko drobiazg. Nieraz oczywiście można się kimś wyręczyć. Teraz może wyjawię tajemnicę, ale zdarzało się, że prace krzyżykowe wykonywane przeze mnie, wręczała komuś mama, innym razem było odwrotnie. Bo nie ukrywajmy,  haft krzyżykowy, jak każde inne rękodzieło wymaga czasu, a nie zawsze ma się go w nadmiarze.

 

 

 

Tak jak wiele rzeczy w życiu, w pewnym momencie haft krzyżykowy przestał mi wystarczać. Porzuciłam go na kilka lat, aby ponownie się nim zachwycać. Ale to były podstawy, które nauczyły mnie cierpliwości, rozwijały zdolności manualne, a przede wszystkim uzmysłowiły, że tylko poprzez praktykę możemy osiągać coraz lepsze wyniki. Pracuję obecnie, aby wiedzę tą umieć wykorzystywać również w innych dziedzinach życia, ale jak możesz się domyślać, nie jest to łatwe.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.