Kiedy tworzysz rękodzieło
Siłą rzeczy, kiedy zaczynasz z tworzeniem rękodzieła i złapiesz tego bakcyla, to trudno przestać. Nie dość, że korci Cię, aby projekty były coraz większe i ambitniejsze. Także kusi zmiana techniki tworzenia.
Ewentualnie wpadasz w błędne koło jednej ślicznej rzeczy, która spodobała się mamie. A mama pokazała siostrze, bratu, koleżance, koleżance koleżanki i jeszcze jej przyjaciółce. I też im się spodobało. W ten sposób robisz po raz setny, tą samą rzecz. Kiedyś Cię zachwycała, a teraz wywołuje złe skojarzenia.
Czy któryś model jest znajomy? Ja w sumie przeszłam przez obydwa. Ostatnio lekko zła na samą siebie, tworząc chyba coś trochę zbyt ambitnego, zaczęłam zastanawiać się, że chyba nie tylko ja tak mam. Że dużo twórców staje nieraz w momencie, w którym nie lubi tworzyć.
Nieraz pomaga szczypta inspracji, o których pisałam w tym miejscu.

Sposób na oderwanie się
Na szczęście nie rzuciłam wszystkiego, a przynajmniej nie na długo, tylko zaczęłam myśleć czego trzeba osobie, która w takim niefajnym punkcie się znajduje. No i wymyśliłam. Niestety nic wielce innowacyjnego (nad tym nadal myślę), ale sądzę, że będzie inspirujące i pozwoli odetchnąć.
Tak powstał pomysł na serię wpisów o małych projektach (nadal brak pomysłu na chwytliwą nazwę więc zachęcam Cię do pozostawienia komentarza w tym zakresie). Chodzi o projekty, które jesteś w stanie zrealizować w jedno popołudnie lub kilka wieczornych godzin. Takie, do których można usiąść i skończyć “na raz”. Bo jak duża jest satysfakcja z ukończonego projektu. Nawet jeżeli jest on malutki.
Zapraszam Cię więc już niebawem na wpis. Na pierwszy ogień idzie kwiatek, bo ładny kwiatek zawsze się przyda.