PodróżeŻyciowo

Przygotowania czas zacząć

Opublikowano:

Dziś z innej strony. Szydełko odstawione w kąt i zabieram się za przywoływanie wspomnień o Walencji, o Hiszpanii. Miasto to skradło moje serce w 2011 (nie wierzę, że to już 7lat!) i do dziś jego część tam została. Już nie mogę się doczekać ponownych odwiedzić. Zbliżają się wielkimi krokami. Dziś trochę wspominek. Kilka miejsc, które ukochałam sobie najbardziej 🙂

Te słowa napisałam wczoraj i utknęłam, ale nie z powodu niemocy twórczej, albo braku pomysłu. Chciałam Ci pokazać co robiłam i gdzie byłam w lipcu 2011. Nie lubiąc jednak powtarzać zrobionej już pracy chciałam się posiłkować wpisem, który już kiedyś powstał. Podczas moich podróży, aby dotrzeć do większej ilości osób. Głównie znajomych i rodziny postanowiłam stworzyć blog i tam opisywać, co się ze mną dzieje. Ten sposób działał. Opowieść o Plaza de la Virgen (piękny plac w centrum Walencji) już powstała, chciałam Ci ją pokazać, a po powrocie z tegorocznych wojaży uzupełnić o to co się zmieniło.

Niestety sa takie dni, że tak zwane wysokie technologie z człowiekiem nie współpracują. I to są właśnie te dni. Kiedy zaczynam wklejać/wpisywać/przesyłać i wszystkie inne znane mi sposoby tamtą relację. Strona mi się wykrzacza i już.

Ale się nie poddaję 🙂

Na pocieszenie (dla mnie) wrzucam kilka zdjęć z Plaza de la Virgen i bardzo minimalistyczny opis 🙂

Centrum Walencji

Plaza de la Virgen była i jest centrum Walencji (większość spotkań i wieczornych wyjść zaczynała się właśnie tutaj – trochę tak jak w Poznaniu pod Pręgierzem 🙂 )Znajduje się przy niej kilka ważnych budowli. Przede wszystkim Basilica de Nuesra Senora de los Desamparados. Widać stąd także Katedrę, Generalitat Valenciana, swoje spotkania ma tu również Trybunał Wodny. Uwagę przyciąga oczywiście fontanna, która reprezentuje rzekę Turię z jej siedmioma kanałami nawadniającymi.

Istotnym elementem Katedry są Drzwi Apostołów, które nazywają się tak ze względu na (nigdy nie zgadniesz). Już Cię ie trzymam w niepewności, ze względu na to, że zdobią je wizerunki dwunastu apostołów (wiem, zagadka była trudna). Przy drzwiach tych zbiera się Trybunał Wodny, który rozstrzyga spory dotyczące zużycia wody w ogrodach Walencji. Sądy te odbywają się w języku walencjańskim, podobno znacznie różniącym się od hiszpańskiego.

Na przeciwko bazyliki znajduje się Palacio de la Generalitat – miejsce urzędowania autonomicznego rządu Walencji. Budynek poprzedzony małym parkiem strzeżony jest przez Anioła Stróża miasta Walencja – Archanioła San Miguel (bez skojarzeń z piwem poproszę). Tenże ma na stopach diabła, a w ręku trzyma herb miasta.

Jednak się udało

Poniżej udało mi się przekleić (i nie wysłać przy okazji w kosmos całej strony) fragment subiektywnego postrzegania tego miejsca z 2011 roku (nie zmieniałam we wpisie nic, choć pewne powtórzenia może lepiej byłoby wyeliminować 😉 )

Pierwszy raz znalazłam się na tym placu już podczas mojego pierwszego spaceru po mieście. Wtedy niespecjalnie wiedziałam co i jak, ale nie przeszkodziło mi to zachwycić się tym miejscem. Dotarłam na plac od strony katedry i po tym jak oglądałam ją nie przypuszczałam, że tak piękne miejsce kryje się na jej tyle. Pierwsza moim oczom ukazała się fontanna (na pewno nie jest to najładniejsza fontanna jaką widziałam, ale na pewno pasuje do tego miejsca). Dopiero kiedy usiadłam na jej skraju zaczęłam się rozglądać i dostrzegać cały ogrom reszty znajdujących się tu urokliwych miejsc. Co jest czym odkryłam dopiero kilka dni później, kiedy udałam się tam z zakupionym przewodnikiem. A wiecie co mi się podobało najbardziej, moment zamknięcia oczu siedząc na brzegu fontanny. Promienie słoneczne muskające twarz i świeżość, która unosiła się z podmuchami wiatru od wody. Przy tym gwar turystów, zachwycających się tym miejscem i niezrozumiałe pokrzykiwania mieszkańców kroczących szybko przez plac. Do tego uspokajający szum wody. Co prawda to w tym właśnie miejscu za każdym razem łza tęsknoty wypływa mi z oka, ale i tak jest to miejsce piękne i zapierające dech w piersiach, nie tylko ze względu na to, że jest tak ciepło, że nie ma czym oddychać 😉

Nie mogę się doczekać skonfrontowania tych odczuć z momentem, kiedy po siedmiu latach wejdę tam z mężem, który tego miejsca nie zna. Jak on zareaguje? Czy ja poznam i odnajdę to miasto w sobie?

Jeżeli się uda to postaram się pokazać Ci jeszcze kilka pięknych miejsc w Walencji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.